Archikolegiata w Tumie. Jedna z najcenniejszych romańskich budowli w Polsce
Archikolegiatę pw. Najświętszej Marii Panny i św. Aleksego w Tumie można określić wieloma „naj”. To najlepiej zachowany na ziemiach polskich duży obiekt romański, największa zachowana romańska świątynia w Polsce, niektórzy mówią także, że to najpiękniejszy przykład sztuki romańskiej w kraju.
Wszystkie te określenia dobitnie świadczą o jednym – archikolegiata w Tumie jest niezwykle ważnym i cennym zabytkiem z początków państwa polskiego. I świadkiem wielu doniosłych wydarzeń z tego okresu. W swoich progach świątynia gościła wiele historycznych postaci oraz barwnych orszaków biskupów i książąt.
- romański portal okalający główne wejście do archikolegiaty
- duże romańskie malowidło z XII w. przedstawiające m.in. Chrystusa
- kamienną chrzcielnicę z XIV lub XV w.
- gotycki portal z XV w. prowadzący do zakrystii
- kamienną płytę nagrobną z płaskorzeźbą przedstawiającą rycerza z mieczem.
Informacje podstawowe
Mapa atrakcji w Tumie
Poniżej znajduje się mapa Tumu i jego okolic z zaznaczonymi atrakcjami opisanymi w tekście. Zamieszczone są na niej również parkingi. Więcej o parkowaniu w Tumie przeczytasz tutaj. Na mapie, kolorem niebieskiem, zaznaczona jest także ścieżka łącząca archikolegiatę, grodzisko i skansen.
Dzieje archikolegiaty
Styl romański
Architektura i sztuka romańska dotarły do Polski wraz z chrześcijaństwem. Wcześniej, do połowy X w., niemal wszystkie obiekty na ziemiach polskich były wznoszone z (nietrwałego) drewna. Budowle romańskie były pierwszymi budowlami z kamienia. Początkowo w stylu romańskim wznoszono jedynie świątynie i najważniejsze pałace władców. Przy czym tylko niektóre z nich dotrwały do czasów obecnych, a większość w mniejszym lub większym stopniu została przebudowana w wiekach późniejszych. Archikolegiata w Tumie nie była wyjątkiem.
Skarbem architektury romańskiej świątynia stała się dopiero po II wojnie światowej. Ponieważ w ciągu wieków kolegiata w dużej części zachowała swój pierwotny układ, odbudowując ją z wojennych zniszczeń, zdecydowano, by niemal całkowicie pozbawić ją dodatków z późniejszych epok i przywrócić jej pierwotny, romański charakter.
Zanim powstała kolegiata
Dlaczego jednak tak monumentalna, unikalna na skalę Polski świątynia została zbudowana w szczerym polu? Z dala od najważniejszych miast?
Dlatego, że setki lat temu, gdy kościół budowano, nie było to puste pole. Wręcz przeciwnie. Tuż obok znajdował się gród, pierwsza Łęczyca, który był jednym z najważniejszych w Polsce epoki Piastów.
Co więcej, tumska kolegiata ani nie powstała w szczerym polu, ani nie budowano jej na tzw. surowym korzeniu, czyli w miejscu, gdzie wcześniej niczego nie było. Dokładnie tu, gdzie dzisiaj wznosi się świątynia, znajdowało się bowiem opactwo benedyktynów, jedno z najstarszych w całej Polsce.
Opactwo to zostało założone prawdopodobnie ok. 1060 r. Być może jego fundatorem był książę Kazimierz I Odnowiciel, który wcześniej ufundował opactwa benedyktynów w Tyńcu oraz w Mogilnie i odbudowywał struktury kościelne w Polsce.
Istnieje również starsza teoria mówiąca, że opactwo w Łęczycy zostało ufundowane jako pierwsze już ok. 997 r. przez Bolesława Chrobrego i założone przez samego św. Wojciecha (który zginął na początku 997 r.). Teoria ta współcześnie nie znajduje jednak potwierdzenia i pozostaje jedynie barwną legendą.
Opactwo istniało 80 lat. Około 1140 r. zakonnicy z Łęczycy przenieśli się do Mogilna, a ich klasztor i kościół zostały rozebrane. Relikty tych budowli do dzisiaj znajdują się pod posadzką archikolegiaty, zostały przebadane przez archeologów, a znalezione w czasie tych prac artefakty można oglądać w muzeum na zamku w Łęczycy.
Budowa kolegiaty
Prawdopodobnie już w 1141 r. na miejscu opactwa benedyktynów i z wykorzystaniem kamieni z jego rozbiórki rozpoczęto budowę ogromnej romańskiej kolegiaty. Nie jest do końca jasne, kto był jej fundatorem, prawdopodobnie była to Salomea z Bergu, wdowa po Bolesławie Krzywoustym (zm. 1138 r.), która w wyniku wprowadzonego po śmierci króla podziału dzielnicowego Polski ziemię łęczycką otrzymała dożywotnio jako oprawę wdowią. Fundatorem (współfundatorem?) kościoła mógł być również biskup płocki Aleksander z Malonne, który dziesięć lat wcześniej rozpoczął budowę romańskiej katedry w Płocku.
Czas budowy kościoła przypada na początkowy okres rozbicia dzielnicowego w Polsce i problemów, które podział ten wywołał. Na mocy testamentu króla Bolesława Krzywoustego jego synowie władali swoimi dzielnicami, lecz najmłodszy z nich, Kazimierz (ur. 1138 r.), znajdujący się pod opieką Salomei, nie otrzymał własnej ziemi. W tym samym czasie wokół Salomei zaczęła skupiać się również opozycja wobec najstarszego z synów Krzywoustego, Władysława II Wygnańca (Salomea nie była jego matką). Był on księciem seniorem i sprawował władzę zwierzchnią nad wszystkimi braćmi.

Jest więc prawdopodobne, że w sytuacji problemów z posłuszeństwem wobec księcia seniora Salomea postanowiła zabezpieczyć przyszłość swoją i swoich dzieci, a siedzibie w Łęczycy nadać odpowiednią rangę. Mogła to osiągnąć dzięki budowie potężnej kolegiaty, która, zgodnie z projektem, miała wyglądać niemal tak samo, jak romańska katedra na Wawelu. I tylko w niewielkim stopniu ustępowała jej wielkością. Budowa świątyni mogła więc być manifestem politycznym Salomei, wyzwaniem i rozpoczęciem konkurencji o wpływy z księciem seniorem. Tym bardziej, że w budowę świątyni zaangażowany był także gnieźnieński arcybiskup Jakub ze Żnina, niezadowolony ze zwiększających się wpływów Krakowa.
Kościół zbudowano stosunkowo szybko, w ciągu zaledwie 20 lat (podobno z dużą pomocą samego diabła Boruty). W 1161 r. jego konsekracji dokonał arcybiskup gnieźnieński Janik, następca zmarłego ok. 1148 r. Jakuba. W uroczystości wzięli udział wszyscy polscy biskupi i książęta dzielnicowi: Bolesław Kędzierzawy (wówczas książę senior), Henryk Sandomierski, Kazimierz Sprawiedliwy oraz Odon, syn Mieszka Starego. Patronami świątyni, podobnie jak wcześniej opactwa benedyktynów, zostali Najświętsza Maria Panna i św. Aleksy.
Przy kościele osadzono także zgromadzenie kanoników, najstarsze w Polsce zgromadzenie pozakatedralne. Dzięki temu kolegiata w Łęczycy stała się drugą co do ważności, po katedrze, świątynią w archidiecezji gnieźnieńskiej.
Zjazd łęczycki, czyli pierwszy sejm w historii Polski
W 1180 r. w kolegiacie odbył się zjazd łęczycki. Wzięli w nim udział najważniejsi biskupi, książęta dzielnicowi oraz dostojnicy świeccy. W jego trakcie został podważony testament Bolesława Krzywoustego i zapisany w nim sposób dziedziczenia dzielnicy senioralnej. Zniesiono prawo senioratu i uzgodniono, że od tej pory dzielnicy nie będzie obejmował najstarszy z Piastów, lecz tytuł ten będzie dziedziczony w linii Kazimierza II Sprawiedliwego, najmłodszego z braci. Uchwałę tą potwierdził później papież Aleksander III, zatwierdzając tym samym władzę Kazimierza. Z racji dokonanych uzgodnień i sposobu ich wypracowania w drodze dyskusji zjazd łęczycki określany jest mianem pierwszego sejmu w historii Polski.
Synod Jakuba Świnki
W ciągu kolejnych wieków, pomiędzy 1180 a 1547 r., w Łęczycy zorganizowano ponad 20 synodów prowincjonalnych. W czasie jednego z nich, zwanego Synodem Jakuba Świnki (arcybiskup gnieźnieński), który odbył się w 1285 r., uzgodniono, że modlitwy Ojcze Nasz, Wierzę w Boga i Zdrowaś Mario będą odmawiane w języku polskim, nie po łacinie. Była to forma ochrony języka polskiego wśród kleru przed postępującym w tym okresie zniemczeniem.
Świątynia jest także fortecą
Potężna kolegiata łęczycka została tak zbudowana, by posiadała również duże możliwości obronne. Mogli się w niej chronić nie tylko księża z Łęczycy, ale także okoliczna ludność. Inwestycja ta okazała się niezwykle słuszna już w 1241 r., gdy pustoszący Polskę Tatarzy ujrzeli kolegiatę i uznali, że jest nie do zdobycia, więc ruszyli dalej. Niestety podobne myśli nie towarzyszyły w 1294 r. Litwinom, którzy pod wodzą Witenesa zaatakowali Łęczycę, część ludności wymordowali, resztę uprowadzili, a świątynię spalili.
W czasie pogoni za Litwinami w walce zginął książę łęczycki Kazimierz II. Władzę w księstwie objął po nim wówczas jego brat, Władysław Łokietek, późniejszy król Polski, który w 1320 r. ponownie zjednoczył kraj po niemal 200 latach rozbicia dzielnicowego.
Kolejne zniszczenia kościoła miały miejsce w 1331 r. po ataku Krzyżaków. W wyniku tych najazdów przez kolejne dwie dekady świątynia pozostawała zrujnowana.
Gotycka odbudowa i późniejsze dodatki
Dopiero po 1350 r. rozpoczęto odbudowę kolegiaty. W jej trakcie, a także po pożarze w 1473 r. do wnętrza świątyni wprowadzono elementy gotyckie: ostrołukowe arkady, ceglane filary oraz sklepienia krzyżowo-żebrowe w nawach bocznych. Wszystkie te elementy przetrwały do dziś.
W 1569 r. przed głównym wejściem do kolegiaty wzniesiono renesansową kruchtę (przedsionek), która miała na celu m.in. ochronę romańskiego portalu okalającego wejście do świątyni.
W 1705 r. Łęczycę najechali Szwedzi, przy okazji niszcząc także kolegiatę. W 1761 r. rozpoczęto generalny remont świątyni. W 1782 r. kościół został przebudowany w stylu klasycystycznym. Projekt tej przebudowy przygotował królewski architekt Efraim Schroeger (odpowiedzialny także za przebudowę katedr w Gnieźnie i Poznaniu), który m.in. podwyższył i przykrył hełmami wieże zachodnie, poszerzył część okien, zaprojektował nowy ołtarz główny i przebudował prezbiterium.
Koniec kolegiaty
W 1819 r. car Aleksander I zarządził kasatę łęczyckiej kapituły. Tym samym kolegiata utraciła swoją rangę i stała się zwykłym kościołem parafialnym.
We wrześniu 1939 r. świątynia została zniszczona podczas bitwy nad Bzurą. Wojska polskie ostrzelały wówczas wieżę kościoła, gdyż znajdował się w niej niemiecki punkt kierowania ogniem. W wyniku ostrzału spłonął także całkowicie dach świątyni.
W 1947 r. rozpoczęto odbudowę kościoła. Zdecydowano wówczas o przywróceniu mu jak najbardziej jednolitego romańskiego wyglądu i usunięciu niemal wszystkich późniejszych dodatków. Wykonano także monolityczny żelbetowy strop, który choć nie miał nic wspólnego z oryginałem, wzmacniał konstrukcję całej świątyni. Było to konieczne, gdyż mury kościoła niebezpiecznie odchylały się już od pionu.
W 1993 r. reaktywowano kapitułę łęczycką, a świątynia w Tumie podniesiona została do godności archikolegiaty.
Wygląd zewnętrzny
Z zewnątrz łęczycka archikolegiata to monumentalna, typowa, trójnawowa, orientowana bazylika, bez transeptu (nawy poprzecznej). Nietypowe w niej jest to, że posiada dwie absydy, na wschodnim i zachodnim krańcu nawy głównej. Z tego powodu główne wejście do kościoła nie znajduje się po stronie zachodniej, jak w większości orientowanych świątyń, lecz od strony północnej.
W średniowieczu dwie leżące naprzeciw siebie absydy symbolizowały dwie władze: kościelną i świecką. W absydzie świeckiej (zachodniej) zasiadali książęta wraz ze swoją świtą.
Z zewnątrz w wyglądzie świątyni uwagę zwracają liczne wieże. Dwie główne, o przekroju kwadratowym, znajdują się po zachodniej stronie i są to oryginalne konstrukcje. Okrągłe baszty po stronie wschodniej także istniały w pierwotnym założeniu kościoła, nie jest jednak znana ich oryginalna wysokość.
Świątynia została zbudowana z kamieni polnych, ociosanych bloków granitowych i piaskowca. Grube ściany kościoła na zewnątrz wykonano z niedużych granitowych bloków (lico), pomiędzy którymi układano kamienie polne w wapiennej zaprawie. Dużymi blokami piaskowca wzmacniano naroża budowli, kamienia tego użyto również do wykonania obramowań okiennych.
Portal główny (północny)
Do wnętrza świątyni wchodzi się przez główne, północne wejście znajdujące się w renesansowej kruchcie (przedsionku) wzniesionej w XVI w. Wejście to jest obramowane oryginalnym, XII-wiecznym, bogato rzeźbionym romańskim portalem, będącym jednym z największych skarbów świątyni. I jednym z najlepiej zachowanych do dzisiaj przykładów sztuki romańskiej w Polsce.
Portal powstał równocześnie z kolegiatą lub został ukończony w kolejnym dziesięcioleciu po jej konsekracji. Warsztat, w którym go wykonano, jest nieznany, ale swoim stylem przypomina on portale północnych Włoch lub portale nadreńskie (Moguncja), niewykluczone więc, że został wykonany właśnie tam i przywieziony do Polski.
W centrum portalu (tympanon) znajduje się wizerunek Matki Bożej z Chrystusem na kolanach, adorowanymi przez dwa anioły po bokach. Kapitele kolumn i łuki ponad tympanonem są zdobione ornamentami roślinnymi i zoomorficznymi.
Wnętrze kolegiaty
Wewnętrzna przestrzeń archikolegiaty podzielona jest na trzy nawy kolumnami wykonanymi z kamienia i cegły. Oryginalnie wszystkie kolumny były kamienne, cegły to dodatek późniejszy, gotycki, i miały na celu wzmocnienie uszkodzonych już filarów lub nawet ich zastąpienie.
Gotyckie cegły w całym kościele (filary i ostre łuki pomiędzy nimi) to jeden z niewielu dodatków z XIV i XV w., którego nie zdecydowano się usunąć po II wojnie światowej, w trakcie przywracania romańskiego wyglądu świątyni. Uznano wówczas, że cegieł jest po prostu zbyt wiele.
Natomiast cegły w najwyższej części nawy głównej, pomiędzy oknami doświetlającymi wnętrze, to dodatek z XX w. W czasie odbudowy świątyni zostały tam wymurowane celowo, gdyż autorzy restauracji uznali, że w świątyni jest już tak dużo cegieł, że te dodatkowe także tam pasują. W rzeczywistości cegły osłaniają żelbetową konstrukcję, na której opiera się dach.
Nawa główna kolegiaty przykryta jest drewnianym stropem. To także konstrukcja współczesna, zamontowana już w XXI w., by zamaskować betonowe sklepienie wykonane po II wojnie światowej. Jednak strop wykonano z tak słabej jakości sosnowego drewna, że bardziej przypomina tandetną boazerię modną w XX w. niż romańskie sklepienie.
Na szczęście nad nawami bocznymi nadal znajdują się sklepienia gotyckie, krzyżowo-żebrowe, które w XV w. zastąpiły romańskie sklepienia kolebkowe.
W ramach gotyckiej przebudowy zamknięto także przestrzeń pomiędzy pierwszymi filarami od strony prezbiterium (z jednej strony ją zamurowano, z drugiej jest metalowa krata). Wydłużono w ten sposób samo prezbiterium, zyskując dodatkowe pomieszczenie na zakrystię, której wcześniej brakowało. Do zakrystii prowadzi kamienny gotycki portal z wykutą datą „1487” oznaczającą prawdopodobnie koniec przebudowy świątyni w tym okresie.
Polichromia w absydzie zachodniej
Najcenniejszą pamiątką z czasów budowy świątyni jest XII-wieczna polichromia, która znajduje się po drugiej stronie kościoła, w absydzie zachodniej. Odsłonięto ją przypadkowo w czasie remontu w 1952 r. Pod względem rozmiarów jest to największe zachowane malowidło romańskie w Polsce.
Polichromia nie jest dobrze zachowana, dodatkowo uszkodzono ją w czasie remontu. Malowidło przedstawia tronującego Chrystusa Pantokratora (w centrum) na tle gwiaździstego nieba, w otoczeniu św. Jana Chrzciciela (po prawej), Matki Bożej (po lewej) i symbolicznych postaci tetramorfów (cztery postacie z symbolami ewangelistów na kołach). Poniżej, najmniej czytelne, znajdują się prawdopodobnie wizerunki 12 apostołów.
Polichromia to doskonały przykład tego, że sztuka romańska to nie tylko monumentalna, kamienna architektura, ale również malowidła, choć przetrwały one w niewielkiej liczbie. Patrząc na polichromię w Tumie, można tylko wyobrazić sobie, jak niemal tysiąc lat temu mogły wyglądać dekoracje w innych romańskich kościołach w Polsce.
Pierwotnie niemal całe wnętrze świątyni było otynkowane i polichromowane. Do dzisiaj przetrwały już tylko niewielkie fragmenty dawnych zdobień, wykonane w epoce gotyku i renesansu. Można je zobaczyć przede wszystkim wokół okien w prezbiterium.
Inne skarby świątyni
Romańska polichromia w absydzie zachodniej jest szczególna, jednak w kościele zachowało się także wiele innych pamiątek z XV i XVI w., a nawet starsze. W szczególności warto zwrócić uwagę na:
- stojącą w prezbiterium drewnianą rzeźbę Matki Bożej z Dzieciątkiem z XV lub XVI w.
- kamienny fragment rzeźby na ścianie prezbiterium przedstawiający Chrystusa Pantokratora z XII w., prawdopodobnie to część ołtarza lub innego zdobienia
- znajdujący się tuż obok gotycki portal z XV w. (1487 r.) prowadzący do zakrystii
- kamienną chrzcielnicę z XIV lub XV w. ze stożkową miedzianą pokrywą z nieznanymi symbolami (być może jest to pismo runiczne wikingów)
- XV-wieczne płyty nagrobne kanoników łęczyckich
- część późnogotyckich drewnianych stalli z początku XVI w.
- pojedyncze deski stropowe pokryte polichromią o motywach roślinnych, z XVI lub początku XVII w. Dobitnie pokazują, że sufit świątyni był kiedyś znacznie bardziej interesujący niż obecnie.
Ciekawa jest także kamienna płyta z wyrytą figurą leżącego człowieka ze złożonymi rękami. Płyta pochodzi z XII w. i przedstawia najprawdopodobniej rycerza z mieczem w dłoni. Według tradycji w 1153 r. w Tumie zmarł Piotr Włostowic, polski możnowładca i palatyn (w praktyce druga osoba w państwie zastępująca króla podczas jego nieobecności) Bolesława Krzywoustego i Władysława II Wygnańca. Legenda mówi, że Włostowic został pochowany w Tumie, jednak bardziej prawdopodobne jest to, że spoczął w ufundowanym przez niego opactwie benedyktynów na Ołbinie, na terenie dzisiejszego Wrocławia.
W Tumie byli natomiast chowani biskupi. Ich groby odnaleziono w trakcie prac archeologicznych. Nie są jednak znane nazwiska dostojników.
Monumentalną kolegiatę w Tumie budowano zaledwie 20 lat (lub mniej), gdyż, zgodnie z legendą, przy pracach pomagał sam diabeł Boruta. Jak to się jednak stało, że diabeł chciał pomagać przy budowie kościoła? Oczywiście zastosowano podstęp.
Wznoszenie ogromnej świątyni było niezwykle wyczerpującą pracą. Robotnicy nie mieli sił, by zwozić z pól ciężkie kamienie. Uradzili więc, że poproszą o pomoc Borutę. Musieli go jednak jakoś przekonać, bo diabeł nie zechce pomagać w budowie kościoła. Powiedziano mu więc, że budowana jest karczma (a Boruta bardzo lubił się napić i zabawić). Żeby wzmocnić siłę argumentów, z wiadomością do diabła wysłano też odpowiednio urodziwą dziewkę. Plan się powiódł, diabeł zaczął znosić kamienie z okolicznych pól na budowę.
Prace postępowały dość szybko. Kiedy jednak przy rzekomym budynku karczmy zaczęły wyrastać dwie wieże, Boruta od razu zrozumiał, że został oszukany. To będzie kościół, a nie karczma! Rozzłoszczony niemiłosiernie diabeł chwycił jedną z wież przy podstawie i usiłował ją przewrócić. Była jednak już zbyt duża, Boruta nie dał rady. Do dzisiaj na wieży można zobaczyć ślady jego pazurów.
Legenda piękna, być może rzeczywiście pomagał tu sam diabeł, kto wie, ale ślady na wieży z pewnością nie są od jego pazurów. Przecież każdy potrafi sobie wyobrazić, jak na murze wyglądałyby ślady ostrych pazurów wściekłego diabła. Byłyby to podłużne głębokie rysy. A nie małe okrągłe dołeczki, które można dostrzec. Chyba że diabełek właśnie skończył piłować pazurki…
Te kształtne okrągłe dołeczki to dołki pokutne i są śladami po świdrach ogniowych.
Kościół św. Mikołaja
Obok monumentalnej, kamiennej romańskiej kolegiaty stoi niewielki, jednonawowy drewniany kościółek z 1761 r. Został wzniesiony przed zaplanowanym na lata, gruntowym remontem kolegiaty, by wierni mieli gdzie się modlić. Wewnątrz świątyni znajdują się skromne, barokowe ołtarze. Niestety kościół jest zazwyczaj zamknięty dla zwiedzających.
Gdy w 1999 r. z Gniezna do Tumu sprowadzono relikwie św. Wojciecha, dla uczczenia tego wydarzenia obok kościoła św. Mikołaja posadzono pamiątkowy dąb.